Za wycieraczką Zostawił ślad, Że kije w oko będzie wkładał, Tylko, że przez samo "H" Przez samo "H", Przez samo "H", po prostu "H". Muszę mu przyznać, Odważny ruch, By komuś tak do szyby podejść I zrobić zrzut. Zostawić garść Niemiłych słów, Tę całą żółć. Atakuj, atakuj, Mam to co dnia. Cyfrowych cwaniaków Już za dobrze znam, Dobrze znam. Dobrze znam, klawiatur pan, A jego broń to duży ram. Wciąż niewiele mogę, Gdy choć jeden z nich Do mojego domu Przynosi swój syf. Dobija wtedy myśl, Nie umiem przecież bić. To Matylda, to Matylda To Matylda Podlewa mi dzisiaj sad. Nigdzie nie idę sam. To Matylda, to Matylda Chce mi ciszę w prezencie Od siebie dać. Ten wybuchowy dar. Wilgotne palce, Nerwowy pęd. Już miałem zgrabnie coś odpisać, Ale nagle wiem, Odetnę prąd, wyłączę go, Zabiorę stąd. A jeśli kiedyś Znów wpadnę w szał. Przyjdzie mi zmierzyć się, Zniewagą ktoś mi rzuci w twarz. To chciałbym móc, Choć jeden raz, ten jeden raz. Wymierzyć mu pięścią Gorącą jak stal. Ten surowy werdykt, Gdzie sędzia to ja. Tylko ja, tylko ja. Bez żadnych ulg, Odwołań skarg, po prostu strzał. Wiem dobrze, Że przemoc to najsłabsza z kart I do mojej talii pasuje jak żart, Lecz chciałbym tak jak ty, Pokonać wszystkich złych. To Matylda, to Matylda To Matylda Podlewa mi dzisiaj sad. Nigdzie nie idę sam. To Matylda, to Matylda Jedną ręką skutecznie Wyrywa chwast. Nigdzie nie idę sam. Idę sam, idę.