Gdy chciałem gdzieś wypocząć, Poznać nowy świat, Natychmiast start. Na ziemię kurs obrałem, Stanąłem, zdjąłem kask. Patrzę wokół, serce bije, Nagle ostry błysk I silników huk, Odleciał, ja zostałem, Samotny mały punkt. Nie zostawiaj mnie tu przyjacielu, Nie opuszczaj mnie, bo Szok, czarny smog. Ja nie wytrzymam, Ja nie przeżyję Zmarnieję wtopię się w tło, Ktoś zabrał tlen. Ziemia była dla mnie rajem, Snem, marzeniem, dniem, Świtem pośród chmur. Zielenią, barwą, ciałem, Edenem, wonią ziół. Mogła domem być, schronieniem, Mogła siłę nieść, Życiu nadać sens. A tutaj już niedługo Porcjować zaczną tlen. Nie zostawiaj mnie tu przyjacielu, Nie opuszczaj mnie, bo Szok, czarny smog. Ja nie wytrzymam, Ja nie przeżyję Zmarnieję wtopię się w tło, Ktoś zabrał tlen. Wiecznie czekać mam, Spotkania, porwania. Ciągle płakać mam, Aż przyleci po mnie statek. Nie zostawiaj mnie tu przyjacielu, Nie opuszczaj mnie, bo Szok, czarny smog. Ja nie wytrzymam, Ja nie przeżyję Zmarnieję wtopię się w tło, Ktoś zabrał tlen. Nie zostawiaj mnie tu przyjacielu, Nie opuszczaj mnie, bo Szok, czarny smog. Ja nie wytrzymam, Ja nie przeżyję Zmarnieję wtopię się w tło, Ktoś zabrał tlen.