Rodowód mój z pod znaku Lwa, A w herbie moim wiatry dwa. Dziś sługa, jutro Jaśnie Pan, Lecz do przekory wciąż ten sam. Alchemik szczęścia, fałszerz kart, Połykacz ognia, stryczka wart, Szarlatan i zaklinacz wężów, Dostawca rodów zacnych mężów. Czarodziej, to ów żongler słów Na wozie lub pod wozem znów. Kto wygra na arenach świata, Pogromca czy dyplomata? Lecz nie dla sławy ani złota, Diabelska sprzyja mi ochota. aaaaah... Wielka sława to żart, Książe błazna jest wart, Złoto toczy się w krąg, Z rąk do rąk, z rąk do rąk. Wielka sława to żart, Książe błazna jest wart, Złoto toczy się w krąg, Z rąk do rąk, z rąk do rąk. Wystarczy magnetyczny wzrok, By wprawić tłum w hipnozy mrok, Z trapezu skoczyć w paszczę lwa, Publika gromki aplauz da. Bielona gęba budzi śmiech, Tańczący słoń zapiera dech, Atleta czy kobieta z brodą? Tłum gapiów kółek w stadzie wiodą. By żyć wystarczy cyrk i chleb, By umrzeć garść ołowiu w łeb. Kto wygra na arenach świata, Atleta czy też dyplomata? Lecz nie dla sławy ani złota, Diabelska sprzyja mi ochota. aaaaah... Wielka sława to żart, Książe błazna jest wart, Złoto toczy się w krąg, Z rąk do rąk, z rąk do rąk. Wielka sława to żart, Książe błazna jest wart, Złoto toczy się w krąg, Z rąk do rąk, z rąk do rąk.